zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Zofia Rydet. Prosto w obiektyw

Wyobraźmy sobie sytuację, że obca osoba przychodzi do nas do domu chcąc utrwalić na kliszy świat w którym żyjemy. Początkową konsternację zastępuje ciekawość i większa śmiałość, której towarzyszy zaufanie. Taki sposób podejścia do fotografii i modela, zaproponowany przez Zofię Rydet, odwiedzającej tysiące polskich rodzin i dokumentującej ich życie, był nie tylko rewolucyjny, ale znacznie wyprzedził swój czas. 

Jej monumentalny Zapis socjologiczny, na który składa się kilkadziesiąt tysięcy negatywów, nazywa się dziś dziełem przełomowym. Stało się tak z kilku względów – polska fotografia reportażowa była wtedy niezbyt licznie reprezentowana – sama Rydet jako swoich muzów wymieniała nazwisko swojego starszego brata, ale także Zdzisława Beksińskiego. Nieupozowani modele, których zastaje artystka w codziennych sytuacjach i w codziennym anturażu, to było coś na tamte czasy absolutnie rewolucyjnego. Pomijając już oczywiście kwestię, że Zofia Rydet to jedna z prekursorek powojennej polskiej fotografii feministycznej.
Tajemnica jej fotografii kryje się w zainteresowaniu życiem zwykłych ludzi, co ma posmak socjologiczny, ale przede wszystkim głęboko humanistyczny, z autentyczną ciekawością modela i jego życia. Wpisana w jej twórczość naturalność była także autentyczna, gdyż sama była osobą niezwykle łatwo nawiązującą kontakt. Można powiedzieć, że kiedy w wieku 67 lat zaczynała prace nad Zapisem socjologicznym, szukała bohaterów podobnych sobie, mających już taki bagaż doświadczeń, że mogących zbliżyć się do tajemnicy tego, czym jest Życie. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.