zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Tom Munro

Niczym sen minęło siedemnaście lat, od kiedy Tom Munro zajął się na poważnie fotografią.
„Musisz żyć, oddychać i pasjonować się tym co robisz. Trzeba to karmić i pielęgnować. To nie jest coś, co można na chwilę podnieść i zaraz odłożyć na bok” – mówi o swojej pasji. Na początku nie traktował fotografii zbyt poważnie, a przez krótki czas zdarzyło mu się pracować jako agent nieruchomości. W wieku dwudziestu lat kiedy jeszcze nie do końca wiedział co zrobić ze swoim życiem postanowił, że przez kilka miesięcy będzie podróżował po świecie. Wraz ze znajomymi odwiedził Azję, Sumatrę, Australię i Bali. Zrobił wtedy sporo zdjęć, ale jak twierdzi było to wtedy czysto hobbystyczne zajęcie. Jego znajomi od początku mówili mu, że są świetne i musi coś z tym zrobić. Mimo że po powrocie nadal nie miał pomysłu na siebie, w końcu po licznych namowach ze strony kolegów zapisał się na kurs fotograficzny. Chociaż nie traktował tego do końca poważnie, poczuł że właściwie jest to jedyna rzecz, która go w sumie trochę interesuje. W 1990 roku Tom wyjechał do Stanów Zjednoczonych i zatrzymał się w Nowym Jorku. W Parsons School of Design podjął studia na wydziale fotografii. W tym czasie zaczął trzyletnią praktykę u boku mistrza fotografii – Stevena Meisela. Dzięi temu stażowi poznał tajniki fotografii i zetknął się ze światem mody. Pierwszą sesją, którą Tom zrobił u boku mistrza, była ta dla włoskiej edycji „Vogue” z Christy Turlington, która stała w kaloszach na środku ogrodu w ocynkowanej wannie, okryta biało-czarną chustą. „Doświadczyłem czegoś zupełnie nowego. Z biegiem lat uczyłem się otwierać oczy i odkrywać rzeczy w sposób twórczy, o jakim wcześniej nie miałem pojęcia. Steven jest wszechstronnym fotografem, więc kiedy od niego odszedłem na pewno nie miałem i pewnie nadal nie mam takich umiejętności jak on, ale zrozumiałem, jak wiele jest sposobów pracy z samym światłem” – wspomina.
Tom Munro słynie z doskonałej techniki posługiwania się światłem. Zdjęcia Aline Weber, które pojawiły się w listopadowym wydaniu „Muse Magazine” z 2011 roku są doskonałym tego przykładem.

Steven Meisel od początku miał wiarę w jego talent i wypowiada się o nim w ciepłych słowach. W środowisku Tom cieszył się dobrą opinią, co ułatwiło mu podjęcie decyzji o pracy na własny rachunek. Podjął ją mając 32 lata i jak twierdzi był zbyt stary, żeby coś zmieniać i szukać nowego zajęcia. Popularność przyniosły mu jego pierwsze zdjęcia, które zrobił dla brytyjskiego „Vogue” i „Harper’s Bazaar”. Rozpoczął współpracę z prestiżowymi magazynami mody: „Vanity Fair”, „V Magazine”, amerykańskim, włoskim i rosyjskim wydaniem „Vogue”, „LʼUomo Vogue”, „W Magazine”, „Allure”. W ciągu kilku lat odniósł spektakularny sukces i pracuje z najlepszymi domami mody, tworząc dla nich fantastyczne kampanie reklamowe. Giorgio Armani, Hugo Boss, Brioni, Cover Girl, Davidoff, Dior, Dolce & Gabbana, Givenchy, Lancome, Max Factor, MDNA Skin, Revlon, Shiseido, Tanqueray, TAG Heuer, Yves Saint Laurent – to lista jego klientów. Jednym z jego bardziej znanych komercyjnych osiągnięć w ostatnim czasie jest kampania dla Max Factor z Candice Swanepoel. Tom twierdzi, że jego podejście do fotografii jest klasyczne i polega na nie komplikowaniu istoty rzeczy. Stara się pracować tak, aby zadowolić i siebie i modela. Robi sporo czarno-białych zdjęć o wysokim kontraście i nie wyrzeka się Photoshopa, bo jest to według niego tylko jedno z przydatnych artystycznych narzędzi, którym należy się umiejętnie posługiwać. Obojętnie kto jest na jego zdjęciach, zawsze ma się wrażenie obcowania z wewnętrznym portretem modela i jego prawdziwą naturą. Przed jego obiektywem stali: Jennifer Lopez, Dustin Hoffman, Charlotte Gainsbourg, Johnny Depp, Ashton Kutcher, Hugh Jackman, Kate Winslet, Leonardo DiCaprio, Marion Cotillard, Scarlett Johansson, Tom Cruise. Pierwszą znaną osobą jaką fotografował był Johnny Deep. Kiedy wszedł do studia wyglądał tak dobrze, że Tom zrobił mu zdjęcia tak jak stał, bez żadnego przygotowania. „Wielu celebrytów nie chce by traktowano ich w sposób wyjątkowy. Niektórzy są nieco pretensjonalni, ale pracuję w tym zawodzie już tyle lat, że większość ludzi, których fotografuję mnie zna i ma o mnie pozytywną opinię. Zwykle współpracują z dwoma, góra trzema zaufanymi fotografami. Przychodzą do mojego studia czy gdziekolwiek, gdzie mamy mieć sesję z otwartym umysłem” – mówi artysta. Praca z gwiazdami wymaga dobrego przygotowania, bo z reguły ich czas jest zaplanowany co do minuty. Na zdjęcie z Tomem Cruisem Tom miał dokładnie godzinę i dwadzieścia minut i nie mogło się to przeciągnąć nawet o minutę. Z reguły przed sesją jest chwila na rozmowę, ale zdarza się, że trzeba po prostu improwizować. Sesja z Dustinem Hoffmanem dla „L’Uomo Vogue”, którą Munro bardzo dobrze wspomina, trwała jeden dzień, a w tym czasie powstało dwadzieścia stron i okładka. Najlepsze i najdłuższe relacje łączą go z Leonardem DiCaprio i Justinem Timberlake, którzy są częstymi bywalcami w jego studio.
Tom ma też na koncie niezwykle inspirującą współpracę z Madonną. Królowej popu zaprotegował go sam Steven Meisel. Wcześniej miał też okazję współpracować z jej stylistką – Arianne Philips. Po raz pierwszy spotkali się przy okazji sesji zdjęciowej dla „Elle”, po której Madonna poprosiła go o wyreżyserowanie teledysku do singla „Give It 2 Me” z jej jedenastego albumu Hard Candy. Chociaż wcześniej nie miał do czynienia z filmem, postanowił wykorzystać tą okazję i spróbować swoich sił w tym rzemiośle. Efekt jego pracy na tyle usatysfakcjonował gwiazdę, że zaproponowała, aby zrobił kolejny wideoklip. Tym razem chodziło o słynny pierwszy singiel ze ścieżki dźwiękowej do filmu o przygodach Jamesa Bonda „Die Another Day”. Madonna jest na nim torturowana przez koreańskich żołnierzy, a dwa jej przeciwstawne oblicza – czarne i białe – staczają ze sobą walkę w Muzeum Jamesa Bonda. Piosenka pojawiła się na krążku American Life, a koszt realizacji wideoklipu należy do najdroższych w karierze artystki. Przekroczył sumę 6 milionów dolarów, a zdjęcia do niego trwały przez trzy dni. Przygoda z filmem rozkręciła się na dobre – Tom zaczął brać udział w rozmaitych projektach dla wytwórni Warner Bros, a w szczególności 20th Century Fox.

Munro jest też autorem zdjęć z ósmej trasy koncertowej Madonny Sticky&Sweet Tour. W ramach tej trasy artystka zawitała latem 2009 roku do Warszawy. Była to najbardziej dochodowa trasa koncertowa w historii tuż po A Bigger Bang Tour Rolling Stonesów.
W 2010 roku Tom Munro wydał swoją debiutancką książkę, której okładkę wieńczy czarno-biały portret Madonny, co nie powinno nikogo dziwić, jeśli się przyjrzy historii związanej z jej powstaniem.„Być fotografowanym przez Toma Munro, to jakby palić papierosa z gumy do żucia. Pozujesz, wyglądasz świetnie, możesz zasmakować słodyczy, a przy tym nie odczuwać żadnych skutków ubocznych. Chciałabym móc kroczyć przez świat oświetlany przez Toma Munro. Niech oświetla mnie jak chce i tak wiem, że będę wyglądać dobrze!” – to słowa Madonny z przedmowy. Książka zawiera łącznie dwieście czarno-białych i kolorowych zdjęć osobistości ze świata mody, kina i muzyki. W publikacji znalazło się aż dziewięć zdjęć Madonny z sesji dla „Elle” z 2008 roku ze Sticky&Sweet Tour. Pomysł na książkę powstał po tygodniowym wyjeździe Toma z Madonną do Malawi, skąd gwiazda adoptowała dwójkę dzieci i regularnie dwa razy do roku odwiedza to miejsce. Po dwóch latach znajomości zapytała Toma czy pojedzie do Afryki razem z nią. Początkowo jego szybka zgoda na wyjazd wzbudziła jej podejrzliwość, ale okazało się, że Tom podczas tej wyprawy był dla niej ogromnym wsparciem i skrupulatnie dokumentował spędzony tam czas. Wraz z piosenkarką fotograf odwiedził afrykańskie sierocińce, domy opieki, szpitale, slumsy gdzie zetknął się z ogromem ludzkiego cierpienia. Przychód ze sprzedaży książki został przeznaczony na wsparcie organizacji Raising Malawi (www.raisingmalawi.org).
„Nigdy nie pracowałem z nikim kto wniósł tak wiele do artystycznego procesu. Była inspirująca” – mówi o pracy z Madonną, z którą nadal utrzymuje kontakt. W tegorocznej czerwcowej edycji magazynu „L’Uomo Vogue” pojawiła się drapieżna sesja z piosenkarką, przypominająca jej stylizacje z minionych lat. 
Tom Munro, z pochodzenia Anglik, jest reprezentowany przez Management Artist – działającą na polu międzynarodowym ekipę agentów i producentów, którzy wspierają kariery najbardziej uzdolnionych fotografów. Jego wyjątkowy styl, unikalna perspektywa i łatwość z jaką porusza się w fotografowaniu mody i celebrytów sprawiła, że należy do grona fotografów, na których jest nieustanny popyt. Jaki musi być dobry fotograf? – został zapytany w jednym z wywiadów. „Jesteś tak dobrym fotografem, jak dobre jest twoje ostatnie zdjęcie” – odpowiedział. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.