zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Ruth Orkin. Mistrzyni pierwszego planu

Mała Ruth była naturalnie predestynowana do artystycznego zawodu – jej matka była aktorką niemych filmów, ojciec trudnił się wyrobem zabawek dla dzieci. Pierwszy aparat dostała wieku 10 lat. Przygodę z fotografią rozpoczyna od portretowania najbliższych oraz znajomych. W wieku 17 lat wyrusza na niezwykłą wyprawę – przemierza rowerem USA od Los Angeles do Nowego Jorku, którą to peregrynację można rozpatrywać w kategoriach nie tylko poznawczych, ale także zawodowych. To właśnie w trakcie tej podróży Orkin uczy się rozmawiać z ludźmi, dyskretnie ich obserwować, a także uzyskać od swoich modeli to, co dla fotografa najcenniejsze – zgodę na bycie modelem.

W latach 40., po przeprowadzce do Nowego Jorku, wtapia się w życie artystyczne miasta i portretuje m.in. Leona Berensteina i Aarona Coplanda. Rozpoczyna też współpracę z magazynami, co w 1951 roku zaowocuje słynnym zleceniem od Life. Wraz z Niną Lee Craig była autorką pionierskiego cyklu fotografii Nie bój się podróżować samotnie ukazujących podróżujące w pojedynkę kobiety tuż po II wojnie światowej. Był to zarazem jeden z pierwszych otwarcie feministycznych manifestów, a zarazem spory sukces komercyjny, który przełożył się na otrzymanie przez Orkin wielu późniejszych zleceń. W 1951 roku powstaje jej kanoniczne zdjęcie, właśnie dla magazynu Life, Amerykańska dziewczyna we Włoszech, zrobione we Florencji, dając jej miejsce w panteonie najwybitniejszych fotografów.

Miasto jest dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji – zachwycają ją jego mieszkańcy, ich różnorodność przejawiająca się w niezwykłym tyglu kulturowym i narodowościowym. Jest silnie związana z Central Parkiem opodal którego mieszka – zachwyca ją szczególnie cykl przemian przyrody – na jej fotografiach widać chęć utrwalenia przemijającego czasu, a zarazem zachwyt siłą odradzania się. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.