zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Robert Doisneau. Historia jednej fotografii

Robert Doisneau to jeden z najznamienitszych twórców tzw. francuskiej szkoły fotografii humanistycznej i prekursor fotografii prasowej. Urodził się w 1912 roku we Francji. Na początku swojej kariery był związany m.in. z marką Renault. Następnie współpracował z Rapho Photo Agency, która doceniła jego zdjęcia paryżan. W 1949 roku rozpoczął pracę dla prestiżowego francuskiego Vogue’a, aby po trzech latach zostać fotografem niezależnym. Od zdjęć modowych wrócił do korzeni, czyli dokumentowania życia ulic Paryża. Zmarł w 1994 roku, będąc niezwykle cenionym już artystą, uznawanym za jednego z najlepszych fotografów XX wieku. Moc jego niepowtarzalnych, czarno-białych prac drzemie m.in. w umiejętności oddania uroku chwili i radości codziennego życia. Nostalgia, sentyment, uśmiech… niezwykła magia, której z lubością oddaje się odbiorca. Jedną z najbardziej znanych fotografii Roberta Doisneau jest praca nosząca tytuł Pocałunek pod ratuszem. Powstała w 1950 roku na zamówienie magazynu Life. Artysta miał wykonać dla pisma serię fotografii przedstawiających całujące się na ulicach Paryża pary. 

Kilkadziesiąt lat później do Roberta Doisneau zgłosiło się pewne starsze małżeństwo, Jean-Louis i Denise Lavergne twierdząc, iż to właśnie oni są uwiecznieni na zdjęciu i żądając z tego tytułu zadośćuczynienia. Wówczas artysta ujawnił, iż zdjęcie tak naprawdę było pozowane, a na fotografii uwiecznieni są aktorzy. To zachwiało nieco wizerunkiem artysty, ale pomogło uniknąć wypłacenia gigantycznego odszkodowania. Na zdjęciu faktycznie uwieczniona jest para aktorów: Françoise Delbart i Jacques Carteaud. I to właśnie Françoise Delbart (po mężu Bornet) w 1993 roku złożyła drugi pozew dotyczący tego słynnego zdjęcia również domagając się finansowego zadośćuczynienia. Jednak także w tym przypadku decyzja sądu była korzystna dla artysty. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.