zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Maria Czubaszcek. Trendy osobiste

Jesteś kobietą trendy?
Wydaje mi się, że nie. 


I mówisz to bez zaskoczenia...
Oczywiście. Częściej spotykam się ze stwierdzeniem, że jestem kontrowersyjna, co na starość można poczytać za pewne osiągnięcie. Wydaje mi się, że dziś osoby w moim wieku i z moją nienachalną urodą nie są kontrowersyjne, a passé. Jeśli jestem kontrowersyjna to znaczy, że niektórzy mimo wszystko mnie lubią. 


Ale czy jesteś kobietą osobistą? 
Mogłabym powiedzieć, że jestem osobistą kobietą Karolaka.


A on z kolei jest twoim osobistym mężem. 
No tak, można tak powiedzieć. Kiedyś bardzo to stopniowałam – najpierw był osobisty narzeczony, a potem intymny. A potem to już był były narzeczony. Jeśli chodzi o Karolaka, to kiedyś był osobisty, potem intymny, a teraz jest aktualny. 


Masz przy sobie dowód osobisty? 
Mam.


Zawsze go nosisz przy sobie?
Zawsze. Ostatnio trochę się szwendam po Polsce, jeżdżę na różne spotkania, gdzie trzeba podpisywać umowy i tam jest mi potrzebny. 


A pamiętasz swój wzrost czy kolor oczu?
Nie. 


W czy w dowodzie osobistym masz jakąś swoją ulubioną datę urodzenia? 
Nie... mogłaby być twoja... bez wazeliny. Chciałabym mieć teraz między 30 a 40 lat, to fajny wiek dla kobiety. A ja już jestem dwa razy tyle. Czy to jest dobry wiek? 


Ale mówisz, że nie pamiętasz ile masz lat. To skąd wiesz, że masz dwa razy tyle? 
Nie pamiętam różnych rzeczy, ale datę urodzenia tak, i nawet podaję ją publicznie – 9 sierpnia 1939. Ostatnio na spotkaniu w Sosnowcu powiedziałam, że się nie odmładzam, że nie chcę robić za dzidzię piernik. Na co jeden pan z sali wstał i powiedział: Przepraszam pani Mario, ale jednak pani się trochę odmładza, bo jeśli to był 1939 rok, to nie ma pani 74 lat, a 75. Ale to nie wynikło z chęci odmłodzenia siebie, a z mojej niechęci do nauki matematyki. Poza tym pamiętam datę 1410. Z tymże wtedy jeszcze nie żyłam.
 

A bywasz duszą towarzystwa? 
Właśnie nie, a ludzie się na ogół tego spodziewają. Dlatego zawsze w takiej sytuacji cytuję mojego dobrego znajomego Wojtka Manna. Wiele lat temu poproszono nas o wspólny wywiad i padło właśnie takie pytanie o tą duszę. A Mann odpowiedział: Czy pani, gdy zaprasza na kolację lekarza bądź chirurga sądzi, że on między jednym a drugim daniem wytnie pani nereczkę? Rozmieszanie ludzi też jest zawodem.
 
Pamiętasz dowcipy, czy je mylisz? 
Na ogół to drugie. Pchła pyta pchłę: Gdzie spędziłaś urlop? Na Krecie. Przychodzę do domu do Karolaka i mówię: Wiesz, to wcale nie takie śmieszne, ale Artur mi opowiedział dowcip, i tutaj dodaję zakończenie, że na Ibizie. Karolak spojrzał i nic. Następnego dnia widzę się z Arturem i mówię, że Karolak tego dowcipu nie załapał. – Jak to? – pyta. No powiedziałam, że na Ibizie, bo to też przecież jest wyspa. Czasem się mnie czepnie jakiś durny dowcip, to wtedy pamiętam, ale rzadko się tak dzieje.
 

A masz luz? 
Zdecydowanie. Nawet czasem za dużo. Widać to w moim ubieraniu się. Myślę sobie, jestem już stara, nie muszę znów tak pięknie wyglądać. Przy tej urodzie to żaden strój nie pomoże. Mam świadomość w tym względzie, więc mam luz. Andrus w wywiadzie-rzece spytał mnie, czy jest duża różnica między mną nieumalowaną a umalowaną. Czy Karolak mnie widział kiedyś, bo niektóre panie starają się, żeby mąż nie zobaczył ich nieumalowanych. Powiedziałam, że jest tak niewielka różnica, a Karolak się nigdy nie zorientuje. Poza tym nie umiem się malować. Dlatego jestem niezwykle szczęśliwa, gdy wieczorem mam raut, a rano idę do telewizji śniadaniowej. Niczego nie ruszę i tak zostawię. 
 

Masz luz, ale czy czujesz blues? 
Jak się ma męża jazzmana, to powinnam czuć. 


Mówisz, że nie jesteś muzykalna, a napisałaś tyle wspaniałych tekstów piosenek. 
No tak, tylko że to ze sobą ma niewiele wspólnego. Jestem słaba w matematyce, ale pisząc teksty liczyłam ilość sylabek, które się w rządku musiały zgodzić. Ja działam nie na słuch, tylko na palce. I strasznie się męczyłam i bardzo nie lubiłam pisać piosenek. 
 

A gdybyś miała czarodziejską różdżkę, to chciałabyś cofnąć czas? 
Chciałabym być kimś innym. Gdybyś mnie spytała, czego żałuję, już pod koniec mojego długiego życia, to było by to. Po pierwsze chciałabym być bogata, po drugie być Woody Allenem. A teraz bym chciała być Andrzejem Poniedzielskim. 
 

A Wisławą Szymborską? 
Nie, raczej wolałabym być mężczyzną. 
 

Myślałam, że Szymborska może ci się spodobać.
Ona to co robiła, robiła znakomicie. Nie wierzę, że mogłabym dobrze napisać wiersz. Po prawdzie nigdy żadnego nie napisałam. Poezja nie jest czymś w czym chciałabym się realizować. 
 

A gdybyś miała do wyboru: Woody Allen bez pieniędzy, a z drugiej strony cała ich masa, to co byś wybrała? 
Kupę pieniędzy, bo wtedy załatwiłabym sobie spotkanie z Allenem. 
 

Pieniądze mogą wszystko? 
Oczyścicie. One są w życiu najważniejsze. Wypada powiedzieć, że dzieci, że rodzina... Uważam, że bez pieniędzy nie da się rady. Weźmy lekarza – w moim wieku to ważny temat. Masz pieniądze, to idziesz do prywatnego, nie stoisz w kolejkach. Nie wierzę w miłość, która długo potrwa bez zaplecza finansowego. Prędzej czy później to się rypnie. Kłopoty finansowe przytłaczają. Oczywiście chciałabym mieć taką fortunę, jaką ma na przykład Bill Gates. Wtedy wybudowałabym wypasione schronisko dla zwierząt, Karolakowi kupiła kolejny instrument...


Powiedziałaś kiedyś, że nic tak nie dzieli małżeństwa jak wspólne mieszkanie...
Teraz powiedziałabym: jak wspólne łóżko. Kiedy człowiek ma spać, jest to czynność fizjologiczna. Były takie okresy w moim życiu, że byłam kimś zafascynowana, byłam zakochana. Ale nigdy nie chciałam z kimś spać w jednym łóżku. Nic tak nie dzieli, moim zdaniem, jak wspólne spanie. 
 

Z naszej rozmowy wynika, że nie ma głupich pytań, zatem: czy umiesz robić na drutach? 
Może cię zaskoczę, ale nie umiem szyć, nawet na szydełku nie potrafię dziergać. Jak guzik się urywa, to Karolak przyszywa. Jego młodość przypadała na szarą polską rzeczywistość. Chciał być świetnie ubrany, a wtedy było to trudne. Gdy na przykład kupował jakieś spodnie, marzył o wąziutkich nogawkach, więc na maszynie je sobie zwężał. Był taki okres w czasie stanu wojennego, że kiedy pracowałam w radiu, wszystkie panie realizatorki coś dziergały. Manualnie jestem zero. 
 

O potrawy też już nawet nie pytam. Rozumiem, że najlepiej idzie ci szybkie przygotowanie parówek? 
Tak. Jak kupuję gotowe dania, to prawie wszystkie je posypuję koperkiem. Nie cierpię warzyw i owoców, a to jest jedyna zielenina, którą lubię. Na spotkaniach autorskich doszło do tego, że zamiast kwiatów dostaję parówki i koperek. 
 
A na twoim festiwalu twórczości, z którego niedawno wróciłaś, też ci dali parówki i koperek?
Nie, tam dostałam prawdziwe kwiaty, ale je zostawiłam. Natomiast uwielbiam jeść parówki, szczególnie w nocy, na przykład o drugiej, kiedy zazwyczaj kładę się spać. 
 

I popijasz kawką? 
Tak, kawkę piję praktycznie cały czas. Natomiast na tym festiwalu w Polanicy o którym wspomniałaś, Hirek Wrona który był pomysłodawcą tej imprezy, zrobił zdjęcie w restauracji – na talerzu miałam dwie parówki, a popijałam je ulubionym campari. Wysłał to zdjęcie do redakcji z pytaniem: Czyja to może być kolacja? Byłam zaskoczona, że prawie połowa trójkowiczów rozpoznała na nim mój posiłek. Tylko się jeszcze pytali, gdzie jest papieros? 
 

A ile wytrzymałabyś bez jedzenia? 
Nie lubię jeść. Lubię palić. Jem głównie przez rozum, gdyż wiem, że powinnam. I to raz dziennie i na ogół w nocy. 
 

Wyobrażasz sobie życie bez telewizora? 
Nie. W zasadzie nie wyobrażam sobie życia bez dwóch spraw: bez telewizora i bez papierosa. 
 

A bez snu? 
Próbowałam kiedyś rzucić spanie. Sypiam w zasadzie cztery godziny – od drugiej do szóstej. Czuję się świetnie, czego Karolak mi zazdrości. Napoleon też tak miał, że krótko sypiał. Są takie organizmy. 
 

Monika Olejnik też tak śpi – około czterech, pięciu godzin, nie dłużej. 
No proszę. Karolak jak się nie wyśpi ośmiu godzin, to nie wie jak się nazywa, a Andrzej Poniedzielski zawsze mówi: Niezależnie o której wstanę, budzę się o godzinie trzeciej po południu. 
 

Czy masz jakąś żelazną zasadę? 
Tak, że nie rzucę palenia. Nie uważam, że wszyscy wszędzie powinni móc palić, ale to co dzieje obecnie, to już jest histeria. Na sylwestra podejmuję takie zobowiązanie co roku. 
 

Czy masz autorytety, osoby które podziwiasz? 
Z naszej branży na pewno są to Andrus i Poniedzielski. Jeśli chodzi o autorytety to na pewno prof. Bartoszewski. Kiedyś podziwiałam też ks. prof. Tischnera, choć do księży mnie nie ciągnie. Co do nowego papieża Franciszka, to mam obawę, że w swych słowach jest niestety bardzo ostrożny... Pan Dziwisz ćwierknął ostatnio nieśmiało, że papież ma zawsze rację. Może to jest światełko w tunelu, że coś się zmieni. 
 

Ale na pewno masz listę polityków których bardzo nie lubisz... 
No tak, otwiera ją poseł Brudziński. Niektórzy widzowie Szkła Kontaktowego zauważyli, że jestem zakochana starczą, a zatem najbardziej niebezpieczną miłością, w Adamie Hoffmanie. Więc nie, muszę to zdementować. Nie przepadam za panią Beatą Kempą, za panią Pawłowicz. Każdy ma prawo mieć swoje poglądy polityczne, zupełnie inne niż moje. Chodzi mi o jakąś taką pogardę dla ludzi, którzy mają zupełnie inne zdanie. Rozumiem, że pan Terlikowski jest absolutnym wrogiem aborcji. Natomiast nie mogę zrozumieć, dlaczego on nie może zrozumieć, że uważam, iż w pewnych sytuacjach lepsza jest aborcja, niż późniejsze uduszenie dziecka niechcianego. Denerwuje mnie nieprzyjmowanie do wiadomości faktu, że ktoś może myśleć inaczej. Ale żeby od razu osobę o moich poglądach nazywać morderczynią? 
 

A powiedz, czy dobrze wróżysz premier Ewie Kopacz? 
Powiedziałabym, że dobrze jej życzę. Kiedyś w jakimś programie telewizyjnym poznałam podobno najlepszego wróża w Polsce – pana Macieja. Bardzo lubię go oglądać, jest zjawiskowy, umie się wypromować. Powiedziałam mu, że nie wierzę w czary, na co on mi odpowiedział: Niech pani mnie sprawdzi. Wysłałam SMS i teraz dostaję wiadomości od różnych wróżek typu: Wielka miłość przed tobą, a nawet dziecko i ślub. 
 

Żartujesz całe życie. Masz jakieś swoje ulubione powiedzonka? 
Najczęściej cytuję Allena. Ale lubię też zdania typu: Nie boję się śmierci, mam tylko marzenie, że kiedy ona przyjdzie, mnie przy tym nie będzie. Albo: Jestem pewien, że coś tam w górze nad nami czuwa, niestety jest to tylko rząd, albo: Co tam, że nie ma Boga, spróbuj znaleźć w wigilię hydraulika. Nie wierzę w przyjaźń, szczególnie damsko-damską, ale damsko-męską też. I może też dlatego zwracam uwagę na zdania typu: W jaki sposób kobieta może wykastrować mężczyznę? Mówiąc, że woli, żeby był jej przyjacielem, niż kochankiem. I to już faceta zupełnie kładzie. Tej urodzie nic nie pomoże – to moje ulubione. Zrobiono mi ostatnio przykrość, gdy niedawno udzielałam wywiadu Wysokim Obcasom Extra – oni z tego cytatu zrobili zajawkę na okładce. 
 

Upss ... ja najbardziej lubię twoje: Nic tak nie dzieli, jak wspólne mieszkanie. A lubisz powiedzenie, że do tej samej rzeki się nie wchodzi się dwa razy? 
Nie, to jest oczywista bzdura, bo rzeka wciąż płynie i nigdy nie jest taka sama...
 

A dziwi cię jeszcze coś? 
Dziwi mnie nasze społeczeństwo, które tak łatwo daje się manipulować. Było już tyle wyborów, a jednak część ludzi wciąż wierzy w obietnice polityków. Nie mam im za złe, że obiecują gruszki na wierzbie. Chcą wygrać, taka jest ich intencja. Nie dziwię się im, że nas okłamują, ale dziwię się ludziom, którzy w to wierzą. 
 

Ale do wyborów idziesz? 
Jestem na każdych wyborach. Przy ostatnich parlamentarnych zaczęliśmy się zastanawiać, czy mamy na kogo głosować, ale oczywiście podobny problem ma większość Polaków. To straszne, że wciąż chodzimy głosować nie tyle za większym dobrem, tylko za mniejszym złem. Niedawno w audycji TOK FM o spektaklu Golgota Picnic usłyszałam coś, co mnie zaszokowało. Dziennikarze rozmawiali z ludźmi, którzy się modlili przy tej okazji: – W jakiej intencji pani się modli? – A nie wiem, za chwilę kapłan powie. – Ale przeciwko czemu? – A nie wiem, jest tam coś. Jak słucham czegoś takiego, to porusza mnie to i martwi. A jednocześnie nic mnie tak nie wkurza.
 

A patriotyzm? 
Na pewno nie jestem patriotką. Dziś poznałam syna Grzegorza Ciechowskiego. To młody chłopiec, będzie zdawał w tym roku maturę. Pytałam, czy ma jakieś plany na przyszłość, a on odparł, że chciałby wyjechać za granicę. Muszę powiedzieć, że gdybym była młoda jak on, to na pewno zrobiłabym to samo. Nic mnie tu nie trzyma. Mój mąż, który wiele lat spędził za granicą mówi, że nigdy nie odczuwał tęsknoty za Polską. 
 

A jak mówię Polska, to co? 
Dla mnie to jest kraj, w którym się urodziłam i w którym żyję, ale to wcale nie oznacza, że nie chciałabym urodzić się gdzieś indziej. Chciałabym żyć tam, gdzie jest mi dobrze, gdzie jak najmniej rzeczy mnie denerwuje. 
 

Amos Oz mówi, że ojczyzna jest tam, gdzie język. 
To jest moim zdaniem nieprawda, bo gdybym tak świetnie znała angielski, to bym tam mieszkała. 
 

A jak mówię Polska-Niemcy 2:0? 
To powiem ci, że nie odczuwam żadnej dumy. Mieliśmy dużo szczęścia. Już słyszałam, że jesteśmy mistrzami świata. Ale może przez to, że się urodziłam w Warszawie i długo stąd nie wyjeżdżałam, mam sentyment do tego miasta. 
 

Sentyment do miasta masz, ale gdybyś miała do wyboru: wielkomiejski szum a kwilenie puszczy? 
Jestem typowym mieszczuchem. Byłam najszczęśliwsza kiedy mieszkałam na tak zwanej ścianie wschodniej, na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, w wieżowcu na 15. piętrze, z widokiem na Pałac Kultury i Nauki. Jak się przeprowadzałam na Starościńską, to wydawało mi się, że do końca życia będę w kartoflach mieszkała, myślałam, że tam rosną już tylko buraki. 
 

Kiedy ostatnio byłaś bezgranicznie szczęśliwa? 
Znowu zabrzmi to paskudnie, ale byłam wręcz zachwycona kiedy raptem na moje konto wpłynęła spora suma za reklamę Empiku. Nie wierzyłam. W życiu takich pieniędzy nie dostałam. Byłam autentycznie szczęśliwa. Co jakiś czas poprawia mi humor, gdy pomagam finansowo fundacjom i dostaję od nich podziękowania. 
 

Czy przepełnia cię radość, że zbliżają się święta? 
Dla nas one mogą sobie iść, przejść. Czar świąt nas nie bierze. Nigdy nie byłam rodzinna. Jak słyszę, że najwięcej pobić jest w rodzinach, o tym, ile strasznych rzeczy się tam dzieje... Nie przywiązuję do tego wagi, bliższy w sensie psychicznym jest mi Artur Andrus, niż moja rodzona siostra. Jesteśmy zupełnie różne, nie potrafię z nią rozmawiać. 
 

Co jest warto? 
Jedyne co warto, to uśmiać się warto. Do wszystkiego warto mieć dystans. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.